czwartek, 28 września 2017

"Wildfire" Ilona Andrews


Kiedy tylko trzeci tom "Hidden Legacy" znalazł się w moich rękach, z zapałem zabrałam się za jego kartkowanie. Nie mogłam czytać grzecznie po kolei - zbyt długo czekałam na tą książkę i zżerała mnie ciekawość :) Dopiero gdy zapoznałam się z grubsza z przebiegiem wydarzeń, zdołałam wykrzesać z siebie na tyle cierpliwości, by... zacząć od początku i połykać rozdział za rozdziałem :)

Ilona Andrews po raz kolejny pokazała klasę :)
Just when Nevada Baylor has finally come to accept the depths of her magical powers, she also realizes she’s fallen in love. Connor “Mad” Rogan is in many ways her equal when it comes to magic, but she’s completely out of her elements when it comes to her feelings for him. To make matters more complicated, an old flame comes back into Rogan’s life…

Rogan knows there’s nothing between him and his ex-fiance, Rynda Sherwood. But as Nevada begins to learn more about her past, her power, and her potential future, he knows she will be faced with choices she never dreamed of and the promise of a life spent without him.

As Nevada and Rogan race to discover the whereabouts of Rynda’s kidnapped husband and are forced to confront Nevada’s grandmother, who may or may not have evil motives, these two people must decide if they can trust in each other or allow everything to go up in smoke.

Okładka znów jest beznadziejna, ale przynajmniej (w końcu!) Rogan ma na sobie koszulkę. Okładki do pierwszych dwóch tomów doczekały się fanowskich przeróbek, gdzie modelowi została "założona" koszulka (m.in. z Hello Kitty - tutaj).

Notki o poprzednich tomach - "Burn for Me" i "White Hot".

W "Burn for Me" dopiero poznawaliśmy świat wykreowany przez autorów - doskonały duet pisarski Ilony i Andrew Gordonów - było to niejako wprowadzenie. Świat, w którym część ludzi obdarzona jest magicznymi mocami, potężne rody funkcjonują praktycznie poza prawem obowiązującym szeregowych obywateli, a o pozycji w towarzystwie decyduje przede wszystkim posiadana moc. Oryginalny świat, w którym obok telefonów komórkowych i komputerów pojawia się telekineza, kontrola nad ogniem, wodą, przywoływanie stworów z innych wymiarów czy inne niezwykłe moce. Narracja prowadzona jest z perspektywy Nevady i to jej opinię o ludziach oraz wydarzeniach poznajemy w pierwszej kolejności. Rogan z początku... był dość enigmatyczny. Fabuła sprawiała wrażenie zamkniętej całości, a romans dopiero majaczył na horyzoncie.

W drugim tomie, "White Hot", nastąpiło zdecydowane przyspieszenie akcji - zarówno pod względem wątku dotyczącego konspiracji (zagrażającej porządkowi publicznemu), jak i pod względem romansu. Co do tego ostatniego - przyspieszyło nawet za mocno, jak na mój gust i miałam trochę problemów z tym, jak łatwo Nevada przeskoczyła od postrzegania Rogana jako niemalże socjopaty do... wpadnięcia w jego ramiona. Zazwyczaj wolę kiedy romans rozwija się powoli, zważywszy jednak na to, iż w międzyczasie sama dałam się zauroczyć temu bohaterowi, nie powinnam się dziwić kobiecie, której przyszło walczyć z nim ramię w ramię :) Powiedziałabym, że poznanie paru faktów z przeszłości Rogana rzuciło nowe światło na jego zachowanie i uwiarygodniło uczucia ze strony Nevady.

W trzeciej części wydarzenia toczą się jeszcze szybciej i to na kilku frontach. Nevada prowadzi śledztwo, które - jak się szybko okazuje - nakierowuje ją na ludzi zaangażowanych w konspirację. Dodatkowo musi uporać się z problemami rodzinnymi (zagrażająca bezpieczeństwu Baylorów "zła babcia") oraz emocjonalnymi (jej klientką jest była narzeczona Rogana, która... szuka kogoś, kto się nią zaopiekuje).



Przed lekturą miałam pewne obawy, jak wypadnie ten wątek z Ryndą Charles, byłą narzeczoną Rogana. Nie lubię, kiedy autor buduje napięcie przez zrzucanie na parę tego rodzaju problemów - zwykle każda para musi rozwiązać własne, wewnętrzne konflikty, takie jak różnice charakterów, życiowe cele, wartości, akceptowalne granice. Zewnętrzne konflikty, zaangażowanie osób trzecich, mogą być ciekawym dodatkiem, często jednak sprawiają wrażenie sztucznie narzucanych.

W przypadku "Wildfire" niepotrzebnie się jednak martwiłam. Ilona Andrews pokazała, iż potrafi budować emocjonalnie dojrzałe, ciekawe postaci. Nevada i Rogan mieli kilka starć, zasadniczo jednak dotyczyły one konfliktów wewnętrznych, relacji pomiędzy nimi, a nie Ryndy.

“If Rynda’s crying will make Rogan break up with me, then it wouldn’t last anyway.”
Most of me believed the words that came out of my mouth, but a small, petty part didn’t. That was okay. I was human and I was entitled to a little bit of insecurity. But I was damned if I let it dictate my actions.


Jedyna scena, która wzbudziła mój dyskomfort (ta z pocałunkiem), była na szczęście krótka i można powiedzieć, iż pięknie pokazywała, jak doskonale niedoskonałym bohaterem jest Rogan. Ktoś mógłby twierdzić, iż bohater romansu powinien działać w sposób bardziej zdecydowany, nie dawać swojej ukochanej najmniejszych powodów do zazdrości, lecz Rogan... jest po prostu sobą. Ma za sobą przejścia, które sprawiają, iż nigdy nie będzie jak "normalni" ludzie. Radzi sobie z problemami na swój sposób, działa konsekwentnie i nikt nie może mieć wątpliwości, iż za Nevadę oddałby życie (co zresztą niemal zrobił w poprzednim tomie).

"But why, Rogan? What is it about her? Is it because she's violent like you?"
"I was asleep," he said. "And she woke me up."
"I don't understand."
"That's okay. You don't have to."

*

Melosa, Rogan's personal aegis.
"Why aren't you in Austin with him?" I asked her.
"Because he considers your safety a higher priority," she said.

*

He turned and saw me. Surprise slapped his face. He didn't think I was coming over. He thought I was mad at him. Foolish, foolish Rogan.

Tak, jak w przypadku drugiego tomu miałam wrażenie, iż romans rozwijał się zbyt szybko, tak tutaj tempo całkowicie mi odpowiadało. W treści znalazło się sporo miejsca na sceny z samymi Nevadą i Roganem, para miała okazję, by pokazać, jak dbają o siebie nawzajem. Każda inaczej, każde na swój sposób. A jednocześnie te spokojniejsze sceny nie sprawiały, iż zasadnicza akcja dłużyła się - rozmowy, narady przerywane były mniejszymi lub większymi potyczkami, porwaniami i strzelaniną, i wydaje mi się, iż w tym tomie najwięcej się działo.

Wiele uwagi poświęconej zostało rodzinie. Oczywiście członkowie rodziny Baylor królowali, jak zawsze nieco szaleni i niezwykle lojalni wobec siebie nawzajem, co tym bardziej rzucało się w oczy na tle chociażby rodziny Sherwoodów. 

Bern grabbed Leon and crushed him into what could've been an excited brotherly bear hug or a judo submission hold. It was hard to tell for sure.

Brakowało mi obecności Augustine'a (choć Cornelius swoją cichą, ale interesującą osobowością znakomicie wypełniał tą pustkę). Nadal niezwykle intryguje mnie Michael Latimer - biorąc pod uwagę, iż po raz drugi pojawił się na krótko - jestem pewna, iż autorzy przewidzieli dla niego jakąś istotną rolę. Częściej pojawiali się za to kuzyni (szczególnie Leon) i siostry Nevady, przede wszystkim autorzy wreszcie ujawnili, na czym polega magia Arabelli.

Jedynym chyba, co mi przeszkadzało było bardziej swobodne obchodzenie się przez Nevadę z magią. W pierwszym tomie nie znała pełnego zakresu swoich możliwości i nie potrafiła nawet skorzystać z najprostszego kręgu. Tutaj - wykonywała skomplikowane rytuały budzące podziw nawet doświadczonych użytkowników magii. Owszem, ta kwestia została wytłumaczona - Nevada intensywnie uczyła się z książek - lecz ze względu na stosunkowo krótki okres czasu to wyjaśnienie wydawało się dla mnie mało wiarygodne. Wolałabym, aby ten przeskok od "zwykłej" do "superpotężnej" Nevady odbył się nieco bardziej płynnie. 

Podobało mi się natomiast to, jak Nevada stopniowo dorastała do swojej roli głowy rodziny - jak radziła sobie z nowymi wyzwaniami, z pojawiającymi się raz po raz pytaniami moralnymi. W pierwszym tomie ciężko zniosła to, że musiała kogoś zabić. W "Wildfire" - zabijała bez wahania w obronie własnej i swoich najbliższych, a jednocześnie nadal ze wszystkich sił starała się pozostać po jasnej stronie mocy, nie zatracić się w otaczającej ją przemocy. To samo dotyczy jej zdolności magicznych - osoby, przeciwko którym kieruje swój talent, postrzegają ją jako potwora, abominację (w dużej mierze ze względu na jej niesławną babcię). Nevada musi sama sobie wyznaczać granice.

Zakończenie jest otwarte. Nie poznajemy tożsamości osoby stojącej na czele konspiracji, choć... jest co do tego sporo sugestii. Moje domysły nie są oryginalne, głównym podejrzanym wydaje się Linus Duncan. Te podejrzenia są jednak na tyle oczywiste, że nie zdziwię się, jeżeli okaże się to jedynie zmyłką. Autorzy obiecali, iż niezależnie od tego, czy wydawnictwo podpisze z nimi umowę na kolejne tomy, na pewno napiszą jeszcze co najmniej jedną część - nie pozostawią czytelników z tyloma pytaniami - na razie jednak nic nie wiadomo na temat tego, kiedy miałaby ona powstać. Pozostaje czekać cierpliwie, a w międzyczasie wypatrywać kolejnych książek Ilony Andrews, tym razem ze świata Kate Daniels: w grudniu powinna ukazać się książka o Hugh, a w maju 2018 - Kate #10 ("Magic Triumphs").


He dipped his head and sucked on my left nipple. I almost came.

"If someone threatens you, I'll kill them. If you're not there to stop me, I'll torture them first."

"I can handle that," I managed. That part of him would never change and I'd made my peace with it.



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...