Trzymający w napięciu kryminał, mroczna opowieść o pogmatwanych życiach, pełnych bólu i przemocy, o najciemniejszych instynktach.
Witaj w świecie, w którym najbliższa Ci osoba staje się Twoim wrogiem, a
każda podjęta decyzja może być ostatnią w życiu. W świecie, w którym
łzy szczęścia mieszają się z zapachem krwi.
Dla Helen Grace praca w policji jest wszystkim. Dla mordercy, którego tropi, śmierć to gra. Zdeterminowana, twarda, ale też skrzywdzona Helen będzie musiała zagrać z mordercą według jego reguł.
"Ene, due, śmierć"
to mroczny i trzymający w napięciu thriller, który zmiażdży twoje
poczucie bezpieczeństwa.
Zagrasz?
Sadystyczny morderca bawi się swoimi ofiarami - porywa po dwie osoby, blisko ze sobą związane, po czym zamyka je bez jedzenia czy wody, a jedynie z pistoletem naładowanym jedną kulą. Uwięzieni dostają informację, że jeżeli zabiją współwięźnia, zostaną uwolnieni.
Narracja prowadzona jest z perspektywy kilku osób: to policjantów, to ofiar. Czytelnik obserwuje zarówno postępy śledztwa, szaleńczą pracę w poszukiwaniu motywów, powiązań oraz wyścig funkcjonariuszy z czasem, jak i towarzyszy porwanym w dramatycznych chwilach, aż do samego końca. Jak wiele czasu potrzeba, by instynkt przetrwania pchnął spokojnych ludzi do największej przemocy? Jak ten, który przeżył, ma sobie poradzić ze świadomością ceny, którą musiał zapłacić? Ale na tym nie koniec... Prowadząca śledztwo inspektor zmaga się z trudnymi wspomnieniami, inny policjant jest bliski załamania po tym, jak rozpadło się jego małżeństwo, a jedyna nastawiona pozytywnie do życia osoba, młoda funkcjonariuszka starająca się o dziecko, będzie musiała przejść koszmar.
I to jeszcze nie wszystkie ponure wątki. Ich nagromadzenie w jednej książce wywołuje dość przytłaczający nastrój. Gdy skończyłam czytać, potrzebowałam wyjść na słońce i przypomnieć sobie, iż w ludziach jest jednak również dobro, nie tylko okrucieństwo i mrok.
Rzadko zaglądam do kryminałów, dlatego trudno mi ocenić książkę M.J. Arlidge, nie mam zbyt wielkiego porównania. Bez wątpienia trzymała w napięciu - nie sposób było przerwać, dopóki nie dotarło się do końca. Jednocześnie miałam pewne poczucie niedosytu. Krótkie rozdziały przyspieszały co prawda lekturę, lecz nie wyczerpywały tematu, zbyt pobieżnie szkicowały sytuację. Jestem przyzwyczajona i wolę książki, które poświęcają trochę więcej uwagi swoim bohaterom. Tutaj... właściwie nie przywiązałam się do żadnej z postaci i przede wszystkich chciałam poznać rozwiązanie zagadki.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz