Rozmowy Skrzata z tatą...
- Jak było dziś w szkole?
- Oj tata, musisz pytać?
- Nie widziałeś gdzieś mojego "Forbesa"? - pyta mąż kręcąc się po mieszkaniu.
Skrzat wbiega do pokoju.
- Odłożyłem go na miejsce, tata. I wiesz, martwię się tymi ostatnimi spadkami na giełdzie.
Kolega Skrzata skręcił kostkę. Chodzi w specjalnym usztywnieniu i ma zakaz biegania/skakania.
- Mama, K. noga wcale aż tak bardzo nie boli - tłumaczy Skrzat. - Wiesz, jak mocno potrafi nią kopnąć?
- Jak to jest - wzdycha ciężko Skrzat - że na tych wszystkich filmach kobiety na początku zakochują się w mięśniakach, a dopiero na koniec filmu w tych właściwych facetach?
Skrzat dorwał się do kolejnego wydania "Focusa", czyta, czyta, w końcu przychodzi do mnie markotny.
- Mam problem.
- Co się stało, dziecko?
- Wiesz, że chciałbym zostać naukowcem - mówi z ciężkim westchnieniem.
- Wiem.
- Ale boję się, że do czasu aż dorosnę, to wszystko zostanie już odkryte.
Boisko szkolne, świetlica na wybiegu i aż w oczach się roi... Stoję próbując wypatrzyć Skrzata, kiedy czuję, że coś mnie łapie za spódnicę. Patrzę w dół, a gdzieś na wysokości połowy uda znajduje się główka z blond włosami i usiłuje ukryć się w fałdach mojej sukienki. Nie dziwię się zbytnio, bo sukienka długa do ziemi i szeroka, mogłaby uchodzić za namiot. Pochylam się, by spytać konspiracyjnym szeptem:
- Przed kim się chowasz?
Główka podrywa się do góry, niebieskie oczka wpatrują się we mnie w napięciu. Musi być z zerówki, bo młodsze dzieci teoretycznie nie powinny występować na tym terenie. Ale wydaje się nawet młodsza.
- My tu biegamy z chłopakami, a oni są wampirami - sepleni wyrzucając słowa na jednym wydechu - i oni chcą teraz wyssać ze mnie całą krew...
Ojej.
- To dobrze, że się schowałaś - mówię kiwając ze zrozumieniem głową.
- Ja się nie martwię, mam broń - oświadcza z zadowolonym uśmiechem i pokazuje mi żółciutkiego mlecza. - To specjalny proszek, który je zabija.
Mój ośmiolatek siada obok mnie na kanapie, przez chwilę patrzy się w przestrzeń, w końcu oświadcza:
- Jeśli urodzi mi się rodzeństwo, przekażę mu całą moją wiedzę.
- Kochanie, nad czym tam pracujesz?
- Piszę powieść, mama.
Och.
- A cóż to będzie za powieść?
- Powieść terapeutyczna.
- To znaczy?
- Kiedy ją przeczytasz, zrozumiesz, dlaczego tak trudno mi wysiedzieć na lekcjach.
- Dziadek, jak będziemy grali w Minecrafta - opowiada z entuzjazmem przez telefon - to nie musisz się martwić, jeśli cię zabiją. Zostaniesz zombie.
- Nie wiem, czy mi się tam wizja podoba...
- No co ty! One mają po dwadzieścia żyć. Poza tym zmienisz sobie dziadek skina i będzie ok. A potem będziemy się starali fenomenalnie wykonać zadanie na tym levelu i zdobyć moda.
Skrzat dorwał się do kolejnego wydania "Focusa", czyta, czyta, w końcu przychodzi do mnie markotny.
- Mam problem.
- Co się stało, dziecko?
- Wiesz, że chciałbym zostać naukowcem - mówi z ciężkim westchnieniem.
- Wiem.
- Ale boję się, że do czasu aż dorosnę, to wszystko zostanie już odkryte.
Boisko szkolne, świetlica na wybiegu i aż w oczach się roi... Stoję próbując wypatrzyć Skrzata, kiedy czuję, że coś mnie łapie za spódnicę. Patrzę w dół, a gdzieś na wysokości połowy uda znajduje się główka z blond włosami i usiłuje ukryć się w fałdach mojej sukienki. Nie dziwię się zbytnio, bo sukienka długa do ziemi i szeroka, mogłaby uchodzić za namiot. Pochylam się, by spytać konspiracyjnym szeptem:
- Przed kim się chowasz?
Główka podrywa się do góry, niebieskie oczka wpatrują się we mnie w napięciu. Musi być z zerówki, bo młodsze dzieci teoretycznie nie powinny występować na tym terenie. Ale wydaje się nawet młodsza.
- My tu biegamy z chłopakami, a oni są wampirami - sepleni wyrzucając słowa na jednym wydechu - i oni chcą teraz wyssać ze mnie całą krew...
Ojej.
- To dobrze, że się schowałaś - mówię kiwając ze zrozumieniem głową.
- Ja się nie martwię, mam broń - oświadcza z zadowolonym uśmiechem i pokazuje mi żółciutkiego mlecza. - To specjalny proszek, który je zabija.
Mój ośmiolatek siada obok mnie na kanapie, przez chwilę patrzy się w przestrzeń, w końcu oświadcza:
- Jeśli urodzi mi się rodzeństwo, przekażę mu całą moją wiedzę.
- Kochanie, nad czym tam pracujesz?
- Piszę powieść, mama.
Och.
- A cóż to będzie za powieść?
- Powieść terapeutyczna.
- To znaczy?
- Kiedy ją przeczytasz, zrozumiesz, dlaczego tak trudno mi wysiedzieć na lekcjach.
- Dziadek, jak będziemy grali w Minecrafta - opowiada z entuzjazmem przez telefon - to nie musisz się martwić, jeśli cię zabiją. Zostaniesz zombie.
- Nie wiem, czy mi się tam wizja podoba...
- No co ty! One mają po dwadzieścia żyć. Poza tym zmienisz sobie dziadek skina i będzie ok. A potem będziemy się starali fenomenalnie wykonać zadanie na tym levelu i zdobyć moda.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz