czwartek, 12 grudnia 2013

Zakupowe rozdrażnienie


Kiedyś lubiłam włóczyć się po sklepach, szczególnie w grudniu, gdy wszechobecne lampki, migoczące dekoracje czy kiczowate, amerykańskie piosenki tworzyły jedyny w swoim rodzaju nastrój oczekiwania. W tym roku spróbowałam tylko raz i błyskawicznie doszłam do wniosku, że z resztą prezentów uporam się w inny sposób. Zaoszczędzony czas mogę spożytkować w inny, przyjemniejszy sposób.

Rozumiem prawa rządzące handlem, coś tam wiem o strategiach marketingowych, ale jeszcze chyba nigdy tak mnie to nie drażniło: nachalność reklam przekonujących na sto sposobów, by kupić zupełnie niepotrzebne rzeczy. Z każdej strony - ekspozycje, prezentacje, kolekcje (najnowsze, najmodniejsze, aż wreszcie: SALES!) oraz... otępiałe tłumy. 

Tak, tak, muszę to mieć, ubiegłoroczne się już nie nadaje, muszę kupić nowe, więcej pracować, to więcej kupię. Bo inni już mają. Bo trzeba... Ciągle nowe, ciągle więcej, jak na jakiejś szalonej karuzeli. 

Nie, ja odmawiam udziału w tym cyrku. 

Czy gdybyśmy wszyscy nie zrezygnowali choć trochę z tej pogoni na "nowym, lepszym", dłużej cieszyli się starym, nie odzyskalibyśmy choć części doby? Mniej wydatków, mniejsze potrzeby finansowe, mniej pracy, więcej czasu - dla siebie i bliskich... Nie da się jakoś tego odwrócić, tej nieprzytomnej i bezmyślnej konsumpcji? Jeszcze niedawno wyglądało to inaczej.

Ugh..."Postęp cywilizacyjny."


2 komentarze :

  1. A mi się skończyły pieniążki w tym miesiącu więc siedzę sobie i dłubię jakieś dekoracje, do sklepu to po mleko i chleb idę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z tobą. Kiedyś lubiłam zakupy, ale ta cała sielanka mnie wkurza... bo w rzeczywistym życiunie ma nic z tej całejnszopki...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...