wtorek, 24 września 2019

"Sapphire Flames" Ilona Andrews


Czwarty tom serii "Hidden Legacy" to książka, co do której nie zastanawiałam się, czy ją kupić. Połknęłam ją na jednym oddechu i świetnie się przy niej bawiłam. "Sapphire Flames" jest trochę inna niż pierwsze trzy tomy "Hidden Legacy, gdyż Catalina jest inna niż Nevada. I dzięki temu było ciekawiej :)

From #1 New York Times bestselling author Ilona Andrews comes an enthralling new trilogy set in the Hidden Legacy world, where magic means power, and family bloodlines are the new currency of society…

In a world where magic is the key to power and wealth, Catalina Baylor is a Prime, the highest rank of magic user, and the Head of her House. Catalina has always been afraid to use her unique powers, but when her friend’s mother and sister are murdered, Catalina risks her reputation and safety to unravel the mystery.

But behind the scenes powerful forces are at work, and one of them is Alessandro Sagredo, the Italian Prime who was once Catalina’s teenage crush. Dangerous and unpredictable, Alessandro’s true motives are unclear, but he’s drawn to Catalina like a moth to a flame.

To help her friend, Catalina must test the limits of her extraordinary powers, but doing so may cost her both her House–and her heart.


Akcja "Sapphire Flames" rozpoczyna się trzy lata po zakończeniu "Wildfire" (nie uwzględniając małej nowelki "pomostowej" ze ślubem Nevady i Connora) - dla rodziny Baylorów właśnie kończy się okres ochronny przyznany im w związku z uzyskaniem statusu Domu. Nevada i Rogan musieli wyjechać w sprawach rodzinnych do Europy i Baylorowie są zdanie sami na siebie. To ich oczywiście nie powstrzymuje przed narażaniem życia w sprawach, które uważają za słuszną. Tym razem pomocy potrzebuje Runa Etterson, którą czytelnicy znają już z "Diamond Fire". Od samego początku wiadomo, że zadanie będzie bardzo niebezpieczne i faktycznie, na koniec wszystko wybucha...

“Follow me,” Linus ordered. “And cheer up. We’re about to embark on a killing spree accompanied by massive property damage. Try to have fun.” 

Gdybym miała powiedzieć, jakie było moje pierwsze wrażenie, po przeczytaniu tej książki, uznałabym chyba, że przypominała mi komiks. Taki z superbohaterami. Niektóre elementy akcji (np. tajna organizacja włącznie z symbolami i przysięgami), zachowanie niektórych bohaterów (przede wszystkim Alessandro, który od samego początku raz po raz przemykał z wdziękiem przez scenę wymachując różnego rodzaju bronią, również Linus - w scenie finałowej walki)... Pod tym względem książka różniła się bardzo od wcześniejszych tomów.

“I`ll kill you and eat your guts while you scream."
"Not in that order, you won`t.” 


Różniła się również ze względu na bohaterów. Catalina, sporo młodsza od Nevady, zawsze nieśmiała, unikająca uwagi oraz kontaktów z innymi, teraz nie tylko została głową Domu Baylorów (dlaczego tak - to zostało nawet całkiem przekonująco wyjaśnione w książce), ale musi walczyć o swoją rodzinę. Catalina inaczej niż jej starsza siostra podchodzi do rozwiązywania problemów, nie ma może tej charyzmy, ale sprawia wrażenie bardzo ludzkiej. Widać, jak się zmieniła, jak się stara stawiać czoła wyzwaniom. Jej wahania, wątpliwości, z którymi wciąż się mierzy, doskonale pasują do jej charakteru. Może nie jest tak zdecydowana i waleczna jak Nevada, ale też nie stanowi jej kopii. Alessandro również w niczym nie przypomina Rogana. Arogancki, wciąż zmieniający twarze, wciąż skrywający tajemnice. 

Akcja toczy się w zawrotnym tempie, atmosfera jest dość ponura (jeśli już na samym początku naszych bohaterów atakują reanimowane trupy..), ale rozjaśniają ją nieustanne słowne potyczki pomiędzy Cataliną i Alessandro oraz w gronie rodziny Baylorów. Podobało mi się wprowadzenie do fabuły nowych wątków.

Jakie minusy? Wątek romantyczny był dla mnie raczej mało przekonujący. Owsze, Catalina trzy lata wcześniej durzyła się w Alessandro, wydawałoby się jednak, że w świetle wszystkiego, co było później, powinna myśleć jaśniej. Alessandro z kolei sam przyznał, iż uważał ją za kogoś innego - nie mógł jej znać, zatem jego zachowanie wydaje się trudno zrozumiałe. Z jednej strony wątek romantyczny rozwijał się trochę zbyt szybko jak na mój gust, z drugiej - brakowało mu iskier.

Pamiętam jednak, że po pierwszym tomie, "Burn for me", również nie byłam przekonana co do romansu, więc myślę, że trzeba poczekać na to, co będzie dalej.

Ja na pewno będę czekać niecierpliwie :)

PS. Nadal uważam, że to Linus jest Cezarem. 
PS 2. Bardziej nawet niż tajna rola Linusa intryguje mnie subtelna wzmianka dotycząca jego relacji z rodziną Baylorów. Czy jest ich krewnym? Nie sądzę, ale może... Kto wie..?







Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...