sobota, 17 lutego 2018

Steven Erikson "Okaleczony bóg"


Myślałam, że kiedy dotrę do końca "Malazańskiej księgi poległych", poczuję ulgę. Tysiące przeczytanych stron, wątki tak splątane, że nie sposób ich wszystkich spamiętać, dziesiątki postaci, zagadki i niespodziewane zwroty akcji. Dramaty, tak uniwersalnie ludzkie, nawet jeżeli dotyczą obcych, fikcyjnych istot, oraz humor wpleciony subtelnie nawet w najbardziej poruszające rozdziały. Myślałam, że poczuję ulgę? A gdzie tam! Za szybko się skończyło! Nie spieszyłam się z lekturą ostatnich tomów, dawkowałam sobie "Okaleczonego boga" po kropelce, a i tak czuję ogromny niedosyt. Mogłabym przeczytać kolejnych dziesięć tomów. I to chyba o czymś świadczy :)


Na wojnie przegrywają wszyscy. Tę okrutną prawdę można wyczytać w oczach każdego żołnierza na każdym ze światów…
Łowcy Kości maszerują do Kolanse, na spotkanie nieznanego losu. Udręczeni i wyczerpani, są armią stojącą na skraju buntu. Ale przyboczna Tavore Paran nie daje za wygraną. Jeśli zdoła powstrzymać rozkład swych sił, jeśli kruche sojusze, które wykuła, przetrwają, i jeśli będzie to leżało w jej mocy, zamierza uczynić jeszcze jedno. Rzucić wyzwanie bogom.
Na drodze przybocznej i jej sojuszników stoją potężni wrogowie. Władający straszliwą mocą Forkrul Assailowie zamierzają oczyścić świat – zniszczyć wszystkie cywilizacje i wytępić ludzi – by móc zacząć od nowa. Pradawni bogowie również pragną odzyskać utraconą pozycję. W tym celu skruszą łańcuchy skuwające moc szerzącą ostateczne zniszczenie i uwolnią ją z wiecznego więzienia. Na świat znowu wrócą smoki.
Tak się zaczyna ostatni, apokaliptyczny rozdział Malazańskiej Księgi Poległych Stevena Eriksona, rewelacyjnej sagi, która odmieniła oblicze fantasy.

Ostatni gracze zajęli swoje miejsca na planszy, zaczyna się finałowe starcie. Zadanie, jakie stoi przed Łowcami Kości oraz ich sojusznikami, nie stanowi już tajemnicy, nadal jednak wydaje się niewykonalne. Malazańczycy do tej pory wykazywali się nadzwyczajną siłą oraz pomysłowością, lecz tym razem ich spryt nie wystarczy, potrzebne będą cuda.

Finał sagi to moment, w którym splatają się wątki rozrzucone po wcześniejszych tomach. Zdarzenia, które dotychczas wydawały się pozbawione sensu, rozmowy, które coś sugerowały, lecz niczego nie wyjaśniały, bohaterowie, którzy jedynie snuli się z miejsca w miejsce. Na sam koniec wszystkie elementy układanki trafiają we właściwe miejsce. Steven Erikson już od pierwszego tomu igrał z czytelnikami przeskakując pomiędzy liniami frontu i pokazując wydarzenia z perspektywy bohaterów stojących po różnych stronach barykady. Każdy miał swoje racje, nigdy nie było wiadomo, jaką rolę odegra dana postać. To napięcie utrzymywało się do samego końca - zadania, jakie mieli do wykonania w finale niektórzy z bohaterów, były niespodzianką.  

"Okaleczony bóg" zasługuje moim zdaniem na miano ukoronowania sagi. Akcja toczy się w dobrym tempie, szybciej niż we wcześniejszych tomach, nie ma nużących dłużyzn. Co prawda nadal pojawiały się zbyt górnolotne sceny, zbyt enigmatyczne rozmowy (Shake'owie, Tiste Andii), przyzwyczaiłam się do tego jednak i nie irytowało mnie to tak mocno jak dotychczas. Malazańska piechota morska potrafi poprawić człowiekowi humor w najbardziej dramatycznych okolicznościach.

Och, wiele by można napisać o napięciu, o poruszających scenach, o wyjątkowo radosnym (jak na Stevena Eriksona) epilogu... Ale to trzeba przeczytać samemu, wciągnąć się w niezwykły świat "Malazańskiej księgi poległych".

Nie wszystkie zagadki zostały jednak wyjaśnione, wciąż tak wiele pytań snuje mi się po głowie. Ha, na pocieszenie zostają inne książki z tego uniwersum, jak np. trylogia o Kharkanas czy książki Esslemonta. Może tam znajdzie się parę odpowiedzi? 

Dociekliwym polecam Malazan Wiki, z informacjami pieczołowicie pozbieranymi z dostępnych źródeł. Warto również zajrzeć na Devianart i przejrzeć bogaty zbiór fanowskich grafik (np. tag "malazan"). Niektóre z tych rysunków zapierają dech w piersi!




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...