Urlop był już prawie miesiąc temu, zdążyliśmy zapomnieć. W tym roku - z różnych powodów - zdecydowaliśmy się nad morze, po czym zgodnie stwierdziliśmy, że morza mamy już serdecznie dosyć.
Na przyszły rok postanowiliśmy więc poszukać sympatycznego miejsca w południowo-wschodniej Polsce (statystycznie - jest tam najlepsza pogoda), może znów na Roztoczu, może gdzieś indziej. Ma być czysto, zielono i ma być woda. Myślę, że coś się znajdzie :)
Jedyne, czego żałuję, to że nie dotarliśmy w końcu na wydmy - jednak będzie trzeba kiedyś jeszcze wrócić w okolice Łeby, choćby na parę godzin.
Z powodu mojej ograniczonej mobilności i pewnego zniechęcenia krajobrazem zrobiłam niewiele zdjęć. Wena zapadła w sen, bardziej wciągały mnie książki. Przytaszczyłam ze sobą m.in. ogromniastą cegłę opatrzoną tytułem "Dom łańcuchów" S. Eriksona, ale trochę jeszcze potrwa, zanim przez nią przebrnę. Cóż, przyjemności warto smakować powoli :)
My też w tym roku nad morzem spędzaliśmy urlop, w sumie ja z rodzinką bo mąż już dawno odmówił bezczynnego siedzenia na plaży i spacerów wśród kramików z lodami. Mimo wszystko dla mnie to trochę oddechu, gdy mam dobrą miejscówkę tzn. ogrodzony teren i kawał ogródka, wtedy dzieciaki się bawią a my możemy spokojnie posiedzieć. U nas jeszcze B. w takim wieku że piasek i woda to jego żywioł :) W maju byliśmy w górach, trochę na blogu zdjęć jest :)
OdpowiedzUsuńA ja straciłam dostęp do Twojego bloga :/ Myślałam, że go zlikwidowałaś :/
Usuń