sobota, 13 sierpnia 2016

"Graveminder" Melissa Marr


Małe miasteczko, miłość sprzed lat - to nie zapowiadało się na klimat, który mógłby mnie zainteresować. Szczególnie, jeśli główny bohater jest... przedsiębiorcą pogrzebowym ("grabarz" brzmi lepiej?) - to dopiero brzmi zachęcająco. Na szczęście już po pierwszych kilku stronach wiadomo, że w pozornie nudnym miasteczku dzieje się coś dziwnego. Coś, co sugerują już słowa na okładce: "Sleep well and stay where I put you" (w wolnym tłumaczeniu: "Śpij dobrze i pozostań, gdzie cię włożyłam").

Nie wiem, do jakiego gatunku zakwalifikować tą pozycję - nie jest to do końca ani urban fantasy ani PNR, może raczej coś jak "horror w małym miasteczku z elementami paranormalnymi" - choć rozwinięcie tajemnic trochę mnie rozczarowało, a główna bohaterka mocno irytowała, to początkowe rozdziały są dobrze napisane i trzymają w napięciu. Sama historia natomiast jest... trochę inna. Najlepiej przeczytać ją bez zapoznawania się z opisem z okładki.

Rebekkah Barrow never forgot the tender attention her grandmother, Maylene, bestowed upon the dead of Claysville. While growing up, Rebekkah watched as Maylene performed the same unusual ritual at every funeral: three sips from a small silver flask followed by the words, "Sleep well, and stay where I put you."

Now Maylene is gone and Bek must return to the hometown—and the man—she abandoned a decade ago, only to discover that Maylene's death was not natural... and there was good reason for her odd traditions. In Claysville, the worlds of the living and the dead are dangerously connected—and beneath the town lies a shadowy, lawless land ruled by the enigmatic Charles aka Mr. D. From this dark place the deceased will return if their graves are not properly minded. And only the Graveminder, a Barrow woman, and the current Undertaker, Byron, can set things to right once the dead begin to walk.

Byron Montgomery wrócił do Claysville po kilku latach nieobecności, by wraz z ojcem pracować w rodzinnym interesie - domu pogrzebowym. Do powrotu skłoniło go nie tylko poczucie obowiązku, ale i dziwne przyciąganie ze strony miasteczka. Dodatkowo, mężczyzna nie zdawał sobie sprawy, że dom pogrzebowy to coś więcej niż zwykła firma. Kiedy w tajemniczych okolicznościach, przypominających atak zwierzęcia, ginie Maylene, wieloletnia przyjaciółka jego ojca, do miasteczka powraca również przyrodnia wnuczka zmarłej. Rebekkah nie potrafi się pozbierać po śmierci babci, a dodatkowo musi jakoś sobie poradzić z obecnością Byrona, do którego mocno ją ciągnie, lecz od którego oddziela ją tragiczna śmierć jej przyrodniej siostry Elli.

Złożoność emocji, z jakimi zmagają się bohaterowie stanowi jedną z zalet książki, bez tego byłby to taki zwykły "paranormalny thriller" czy może raczej horror. Podobała mi się również tajemnicza atmosfera, narastający stopniowo niepokój, choć tylko do pewnego momentu - kiedy William pokazał Byronowi, co kryje się w tunelu, poczułam rozczarowanie. 

Doceniam oryginalny pomysł autorki, lecz zabrakło mi czegoś w jego realizacji. Może książka była za krótka na to, by wiarygodnie przedstawić cały ten świat, z jego zależnościami, może to kwestia niedopracowania. Nawet biorąc pod uwagę wyjaśnienia Charlesa pod sam koniec, ta część - paranormalna - sprawiała wrażenie wciśniętej na siłę, nie do końca przemyślanej. Nie tłumaczyła ani afektu Charlesa, ani zachowania Alicii. Zupełnie niepotrzebne wydawały się sceny pisane z perspektywy postaci drugoplanowych - burmistrza, Penelopy, Chrisa - nic nie wyjaśniały ani niczego nie wnosiły, te wątki pozostały jakby porzucone, szczególnie wątek Amity. Jeśli zamiarem było podkreślenie braku świadomości mieszkańców, można było zrobić to w inny sposób. Nieprzekonujące wydawały się również motywy sprawcy nieszczęść - te, które został wymienione, sprawiały wrażenie mocno przerysowanych. Może gdyby książka była dłuższa, znalazłoby się w niej miejsce na zasugerowanie narastającej latami obsesji. Choć skomplikowaną sytuację pomiędzy bohaterami, zaliczyłam do pozytywów, to jakoś nie udało mi się tej pary polubić - Rebekkah przez swoje unikanie tematu nie budziła sympatii, Byron natomiast z początku co prawda wydawał się ciekawym mężczyzną, w którymś jednak momencie zmienił się... w kogoś chłodnego i dość bezwzględnego, przy czym to przejście nastąpiło zbyt nagle, by wyglądać na wiarygodne.

Pomimo wspomnianych niedociągnięć nie oceniłabym "Graveminder" jako słabej książki. Okazała się inna, trzymała w napięciu niemal do samego końca i nie było łatwo odgadnąć, kto tu jest czarnym charakterem :) Ot taka niezbyt wymagająca lektura na wolny weekend :)

PS. Za bardzo przyzwyczaiłam się do czytania angielskojęzycznych wydań, nawet nie wiedziałam,że ta książka została wydana w Polsce jako "Opiekunka grobów".

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...