środa, 7 września 2016

"Allegiance of Honor" Nalini Singh


Nie spodziewałam się, że przyjdzie mi kiedykolwiek napisać o książce Nalini Singh: "przeciętna". 15. tom serii "Psi&Zmiennokształtni" od początku miał być inny - autorka nie kryła, że tym razem nie będzie to historia jednej pary, że przez książkę przewiną się praktycznie wszyscy dotychczasowi bohaterowie - jednakże te zapowiedzi brzmiały całkiem nieźle. W całej serii zdarzały się tomy lepsze i słabsze, zawsze jednak łączyło je jedno: od ich lektury nie można było się oderwać. Tego samego niestety nie mogę powiedzieć o "Allegiance of Honor". Choć znalazło się w niej wiele wzruszających scen (może aż za wiele?), zabrakło trzymającej w napięciu akcji, zabrakło wątku, który konsekwentnie spajałby całość. Nie pomogło nawet to, że uwielbiam tą serię i zwykle chętnie wracam do jej bohaterów - przez pierwszą połowę po prostu się nudziłam, później było niewiele lepiej. 

The Psy-Changeling world has undergone a staggering transformation and now stands at a crossroads. The Trinity Accord promises a new era of cooperation between disparate races and groups. It is a beacon of hope held together by many hands: Old enemies. New allies. Wary loners.

But a century of distrust and suspicion can’t be so easily forgotten and threatens to shatter Trinity from within at any moment. As rival members vie for dominance, chaos and evil gather in the shadows and a kidnapped woman’s cry for help washes up in San Francisco, while the Consortium turns its murderous gaze toward a child who is the embodiment of change, of love, of piercing hope: A child who is both Psy…and changeling.

To find the lost, protect the vulnerable—and save Trinity—no one can stand alone. This is a time of loyalty across divisions, of bonds woven into the heart and the soul, of heroes known and unknown standing back to back and holding the line. But is an allegiance of honor even possible with traitors lurking in their midst?

Książka podzielona została na 9 części i 56 rozdziałów, choć nie wyznaczają one ani odrębnych wątków, ani oddzielnych historii. Praktycznie każdy rozdział napisany jest z innej perspektywy - czytelnik ma okazję zajrzeć do par, które poznał we wcześniejszych tomach. I nie ma tu żadnego zaskoczenia: wszyscy nadal są niezwykle szczęśliwi, zakochani w sobie, a nawet jeśli pojawiają się kłótnie (Hawke i Sienna), to zostają nieprawdopodobnie szybko zażegnane. Po prostu lukier i różowe serduszka, żadnej niepewności, żadnego rozwoju relacji. Tego rodzaju opisy są dobre na krótkie sceny dodatkowe, nowelki, ale wypełnianie nimi całej (wcale niekrótkiej) książki? Ileż to razy można czytać o wymienianych przez pary czułościach, słodkich słówkach i wyznaniach dozgonnej miłości?

"Look after my friends, won't you, Kaleb?"
"Stop making so many."
"I love you, too.” 

Do tego bardzo irytowały powtórzenia. Tego rodzaju książka przeznaczona jest raczej dla wiernych fanów niż nowych czytelników (wątpię, aby ktoś, kto po raz pierwszy zetknął się ze światem "Psi&Zmiennokształtni" w tym właśnie tomie, miał chęć kontynuować lekturę) - a większość fanów pamięta głównych bohaterów. Nie ma zatem sensu powtarzać, co oznaczają blizny na twarzy Luca, przez co przeszła Brenna, albo pod czyim nadzorem pozostawał Kaleb. Chwilami miałam wrażenie, jakby autorka powybierała z wcześniejszych tomów swoje ulubione zwroty, sformułowania opisujące bohaterów, i wkleiła wszystkie razem. Zresztą tego rodzaju powtórzenia są słabym punktem stylu pisania Nalini Singh - w AoH raziło to bardziej niż zwykle z uwagi na zebranie aż tylu postaci w jednym tomie.

“Does Vasic know you're here alone?"
"Does Sahara know she's mated to an overprotective Neanderthal?"
Kaleb's lips curved.”

Dialogi bohaterów - o ile nie dotyczyły tego, jak bardzo się kochają albo co mają ochotę ze sobą zrobić - nie wnosiły niemal nic do akcji, lecz jedynie powtarzały to, co się już wydarzyło. Jak echo. 

Samej akcji, która powinna prowadzić czytelnika przez książkę i przykuwać jego uwagę, było niewiele. Ze względu na to, że najwięcej miejsca autorka poświęciła Saschy i Lucasowi (oraz ich córce), na pierwszy plan wysuwał się wątek związany z zagrożeniem dla Nayi. W momencie, gdy nastąpiła próba porwania dziecka, zaczęło się robić nawet ciekawie, lecz wtedy właśnie autorka zdecydowała się przejść do innych tematów. Drugim przewijającym się przez większość rozdziałów wątkiem był zaginiony członek stada BlackSea: historia, która miała potencjał zwiększyć napięcie, lecz... rozmyła się wśród dziesiątek "uroczych scenek". O innych wątkach - jak oczekiwaniu na poród Mercy czy poszukiwaniach Xaviera - nawet nie warto wspominać. 

“Why did we think having a cub was a good idea?” 

Chociaż nudziłam się i raz po raz odkładałam książkę, nie mogę też stwierdzić, że była zupełnie do niczego. Już choćby ze względu na sentyment do wielu bohaterów tej serii z przyjemnością ponownie ich odwiedziłam (tylko te odwiedziny mogłyby być krótsze). Jak już wspomniałam, w AoH znalazło się kilka wzruszających (niemal do przesady) scen, jak np. pierwsza przemiana Nayi, jej spotkanie z babcią (towarzysząca temu rozmowa Saschy z Nikitą była już moim zdaniem niepotrzebna - wolę, kiedy pewne rzeczy pozostają niedopowiedziane) czy śmierć Zie Zena. Finałowa scena, wielkie zgromadzenie, było w mojej ocenie kiczowate i przesłodzone. Oczywiście lubię wiedzieć, że bohaterom dobrze się powodzi, jednakże ilość lukru, jaką mogę przełknąć, ma swoje granice. Dla równowagi potrzebna jest pewna dawka niepokoju, niepewności, a w AoH zagrożenie ze strony Consortium czy nowoodkryte niebezpieczeństwo dla Sieci Psi nie mogły zrównoważyć tych wszystkich czułych słówek, zauroczonych spojrzeń czy dłoni wyciągniętych z ofertą przyjaźni.

No po prostu: "Kochajmy się!"

Ugh...
 
Jeśli miałabym napisać o tym, co mi się najbardziej podobało, to do głowy przychodzą mi dwie rzeczy: wybawiciel porwanej Leyli oraz Pax Marshall. Podobało mi się to, że choć w poszukiwaniach kobiety z BlackSea brało udział wiele osób, ostatecznie uratował ją nie jeden z tych znanych już czytelnikowi superbohaterów (jak Vasic), lecz ktoś zupełnie nowy, nic nie znaczący. To było przyjemnym zaskoczeniem. Z kolei osoba Paxa Marshalla powoli wyrasta na nową niewiadomą - lubię bohaterów, których nie sposób rozgryźć, a Nalini Singh, kiedy chce, potrafi to całkiem zgrabnie rozegrać. W tym momencie trudno zgadywać, czy Pax okaże się nikczemnikiem czy pozytywnym bohaterem. Takie zagadki sprawiają, że z niecierpliwością czekać będę na kolejne tomy. Szczególnie, że autorka dziś właśnie zdradziła, kim będzie bohaterka następnego (o tym niżej).

Interesująco zapowiada się również rozgrywka pomiędzy Trinity a Mingiem (ze szczególnym uwzględnieniem gierek, w które zaczął grać Hawke). Dyskusje o polityce, o tym, jak powinna funkcjonować tak potężna organizacja jak Trinity, byłyby jednak ciekawsze, gdyby nie rozdrabniały się pomiędzy wieloma scenami/bohaterami. Temat, który mnie intrygował od poprzedniego tomu - co właściwie dzieje się pomiędzy Nikitą a Anthony'm - stracił na znaczeni w świetle rozmowy Nikity z córką. Zdecydowanie bardziej wolałam Nikitę jak bezwzględną radną, której ewentualne słabości pozostawały jedynie w sferze domysłów. 

Podsumowując... "Allegiance of Honor" jest sympatyczną, choć niezbyt udaną pozycją, lekturą dla wiernych fanów serii. Nie należy się po niej spodziewać ani napięcia, ani wartkiej akcji, ani rozwiązania problemów, które pozostały otwarte na koniec poprzedniego tomu.


Autorka zapowiedziała (info na jej blogu tutaj), że kolejny tom - 16.! - będzie otwierał nowy sezon. W związku z tym zmianie ulega nazwa serii (zamiast "Psy&Changelings" będzie "Psy&Changelings Trinity"), sposób tytułowania poszczególnych tomów oraz ich numeracja, która zaczyna się od nowa. Z opisu autorki wynika, iż wątkiem przewodnim pierwszego tomu była Cisza oraz jej upadek, natomiast w tle nowego sezonu będzie Trinity, nowe gremium zrzeszające wszystkie trzy rasy.

Zatem pierwszym tomem w sezonie drugim ma być "Silver Silence", a jej główną bohaterką będzie Silver Mercant, asystentka Kaleba. Kim będzie bohater, pani Singh na razie nie zdradziła (oficjalna zapowiedź ma się pojawić wkrótce), w każdym razie - wg jej słów - ma to być ktoś niespodziewany, ktoś, kogo Silver nie spodziewa się zastać o 7. rano przed swoimi drzwiami, zachowującego się, "jakby miał wszelkie prawo tam być". Kiedy będzie wiadomo coś więcej, uzupełnię informacje tutaj. Z tego, co widziałam w spekulacjach czytelników, najwięcej głosów padło na Bowena i Paxa.

Info porządkowe: zbiorczy post z cytatami z różnych tomów oraz linkami do moich recenzji: TUTAJ.





Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...