wtorek, 2 lutego 2016

"Wiatr przeznaczenia" Mercedes Lackey


Pierwszy tom "Trylogii Magicznych Wiatrów" autorstwa Mercedes Lackey wpadł mi w ręce przypadkiem i - przy całej mojej słabości do literatury fantasy - nie mogę polecić tej lektury :/ Okazał się jedną z tych książek, przy których musiałam się mocno starać, aby ją w ogóle dokończyć.




Ostatni mag heroldów oddał życie, aby uchronić Valdemar od zniszczenia przez moce ciemności. Wysoka Magia zniknęła z królestwa. Teraz krajowi znów grozi niebezpieczeństwo. Herold Elspeth, następczyni tronu, musi podjąć wyzwanie, opuścić dom i znaleźć nauczyciela, który poradzi sobie z jej uśpionymi zdolnościami. Jednak nie tylko ona walczy ze złymi czarnoksiężnikami. Mroczny Wiatr, zwiadowca Tayledras, pierwszy spotyka się ze złem pochodzącym z "ziem nie oczyszczonych". Kiedy zagrożenie narasta, Mroczny Wiatr staje przed wyborem: wytrwać w postanowieniu nieużywania magii i narazić swój lud czy podjąć wyzwanie wroga, którego zaklęcia ranią bardziej niż miecz...





Przede wszystkim od samego początku książka sprawiała wrażenie chaotycznej, zbyt zagmatwanej - natłok imion, dziwnych i w żaden sposób niewyjaśnionych określeń. Wprowadzenie, które teoretycznie powinno przybliżyć sytuację, jedynie ją zaciemniało - odwołanie do wcześniejszych wydarzeń, które niekoniecznie miały związek z bieżącą akcją, a zbyt krótkie, by naprawdę zapoznać czytelnika z tą historią, w takiej formie było zupełnie nietrafione.

Nie mam nic przeciwko tajemnicom. Ba, powiedziałabym, że je uwielbiam - przy dobrze napisanej książce nie przeszkadza mi, jeśli nawet do samego końca nie mogę się połapać, o co chodzi. Tak piszą chociażby Sanderson, Erickson, lecz pani Lackey sztuka ta zupełnie się nie udała. Wprowadzenie już na samym początku dużej ilości obcych pojęć, niejasne aluzje co do przeszłych wydarzeń przy braku wciągającej akcji działało na mnie zniechęcająco. To wrażenie towarzyszyło mi do samego końca - miałam wrażenie, jakbym czytała tom 18. serii i wszystko, co ważne, zostało już wcześniej powiedziane. I z tego, co widzę, cykl książek o Valdemarze jest długi i "Wiatr przeznaczenia" nie jest pierwszą pozycją. Szkoda, że zabrakło szerszego wyjaśnienia dla czytelników, którzy nie czytali wcześniejszych części.

Również bohaterowie nie wzbudzili zainteresowania. Miałam wrażenie, jakby autorka nie mogła się zdecydować co do ich charakterów - są niespójne i mało wyraziste. Elspeth z jednej strony przedstawiana jest jako weteranka ostatniej wojny, z drugiej strony wszyscy traktują ją jak delikatny kwiatuszek, który trzeba za wszelką cenę chronić. Dziewczyna raz wykazuje się przenikliwością, to znów zaskakuje jakimś niedojrzałym wybrykiem. Najwięcej dowiadujemy się od niej pod koniec książki - kiedy Mroczny Wiatr przypisuje jej cały szereg cech. Jak dowiedział się tego w trakcie max. 2-3-godzinnej rozmowy, kiedy teoretycznie omawiali strategię? Tego nie wyjaśniono. Szkoda, że te cechy nijak się mają do zachowania dziewczyny. Mroczny Wiatr również raz jawi się jako doświadczony zwiadowca, to znów - niemalże potyka się o swoje stopy. Krótkie sceny przedstawiane z perspektywy innych bohaterów wydają się wciskane na siłę, jak gdyby autorka nie potrafiła poradzić sobie z poprowadzeniem fabuły w przyjętej narracji. 

Czarny charakter jest wyjątkowo przerysowany - tak nikczemny, tak obrzydliwy, że aż śmieszny. Fabuła nie rozwijała się płynnie, lecz w dziwny sposób przeskakiwała ze sceny na scenę, natomiast finalne starcie nie miało w sobie choćby odrobiny napięcia. Zbyt wiele elementów sprawiało wrażenie mocno naciąganych. Dialogi moim zdaniem były nudne, a w systemie magii brakowało jakiejkolwiek konsekwencji, uporządkowania. 

Lubię fantasy i jestem skłonna na wiele rzeczy przymykać oko, jednak ta książka mnie rozczarowała. Być może młodszemu czy mniej wymagającemu czytelnikowi ten klimat przypadnie do gustu,  ja nie zamierzam zaglądać do kolejnych tomów.



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...