Zapowiadało się ciekawie i początek wydawał się nawet, nawet znośny, dość szybko jednak książka zaczęła mnie męczyć. Czy to wina bohaterki, która nie wiedziała, czego chce, czy nadmierne skupienie autorki na opisach strojów zamiast na akcji... W każdym razie nie zdołałam doczytać do końca :/
They killed me. They healed me. They changed me.
Sure, the life of a graduate student wasn’t exactly glamorous, but I was doing fine until Chicago’s vampires announced their existence to the world. When a rogue vampire attacked me, I was lucky he only got a sip. Another bloodsucker scared him off and decided the best way to save my life was to make me the walking undead.
Now I’ve traded sweating over my thesis for learning to fit in at a Hyde Park mansion full of vamps loyal to Ethan “Lord o’ the Manor” Sullivan. Of course, as a tall, green-eyed, four-hundred-year-old vampire, he has centuries’ worth of charm, but unfortunately he expects my gratitude—and servitude. Right…
But someone’s out to get me. Is it the rogue vampire who bit me? A vamp from a rival House? An angry mob bearing torches?
My initiation into Chicago’s nightlife may be the first skirmish in a war—and there will be blood.
Sure, the life of a graduate student wasn’t exactly glamorous, but I was doing fine until Chicago’s vampires announced their existence to the world. When a rogue vampire attacked me, I was lucky he only got a sip. Another bloodsucker scared him off and decided the best way to save my life was to make me the walking undead.
Now I’ve traded sweating over my thesis for learning to fit in at a Hyde Park mansion full of vamps loyal to Ethan “Lord o’ the Manor” Sullivan. Of course, as a tall, green-eyed, four-hundred-year-old vampire, he has centuries’ worth of charm, but unfortunately he expects my gratitude—and servitude. Right…
But someone’s out to get me. Is it the rogue vampire who bit me? A vamp from a rival House? An angry mob bearing torches?
My initiation into Chicago’s nightlife may be the first skirmish in a war—and there will be blood.
Merit została zaatakowana przez wampira i choć napastnik uciekł, jedynym sposobem na uratowanie jej życia była przemiana. Dziewczyna nie może się pogodzić z utratą człowieczeństwa, a w dodatku ma zaledwie kilka dni, aby pogodzić się nie tylko ze swoim nowym statusem, ale i z koniecznością złożenia przysięgi wobec swojego stwórcy.
Nie przeszkadza mi, gdy bohaterowie - zanim się ze sobą zejdą - spotykają się z kimś innym. Nie przepadam za trójkątami, ale staram się nie krzywić na nie zbytnio. I tutaj również starałam się czekać cierpliwie na rozwój wątku romantycznego, lecz kolejne sceny budziły mój coraz większy niesmak - autorka nie tylko wprowadziła (zasugerowała?) trójkąt, ale też zaserwowała kilka scen, które dla mnie przekreśliły opcję wiarygodnego romansu. Gdyby jeszcze ktoś inny - nie Ethan - miał się okazać partnerem Merit, nie przeszkadzałoby mi to. Podejrzałam jednak okładki kolejnych tomów i wynika z nich, że romans rozpala się powoli, jednakże zdecydowanie w tym kierunku. Nie jest dla mnie interesujący bohater (jako bohater romansu), który składa łóżkową propozycję w chwili, gdy w pokoju tuż obok czeka jego aktualna dziewczyna. Albo - kiedy Merit przypadkiem nakrywa go w trakcie seksu, ten nie tylko nie przerywa, lecz wręcz patrzy na nią z nadzieją. Ugh... Ostatecznie zniechęciła mnie scena pod sam koniec, gdy Ethan praktycznie zmusił Merit do spotykania się z innym mężczyzną, tylko po to, by on sam mógł osiągnąć doraźne polityczne korzyści.
Przełknęłabym może nieprzekonujący wątek romantyczny, gdybym znalazła w "Some Girls Bite" coś innego wartego uwagi. Ale... akcji tam właściwie nie ma (przez większość czasu Merit zastanawia się, co powinna teraz ze sobą zrobić; w przerwach przerzuca się żarcikami z przyjaciółmi). Śledztwo dotyczące ataku na Merit toczy się poza książką, czytelnik od czasu do czasu informowany jest o ustaleniach (napięcie: zerowe). Sama bohaterka jest... Nijaka. Niby stawia się hardo i pyskuje, ale najlepiej to jej wychodzą pogaduszki ze współlokatorką oraz opychanie się śmieciowym jedzeniem. Jej język nie wskazuje na kogoś, kto studiował średniowieczną literaturę, a choć ubiera się - co jest wielokrotnie podkreślane - bardzo luzacko, bez trudu w ułamku sekundy potrafi rozpoznać garnitur od Armaniego (co również jest wielokrotnie podkreślane). Miałam wrażenie, iż autorka poświęciła więcej uwagi opisom strojów niż akcji. Pojawiły się elementy, które aż prosiły się o rozwinięcie (przede wszystkim nadzwyczajna moc Merit jako nowego wampira) lub przynajmniej zasugerowanie czytelnikowi, iż zostaną rozbudowane w kolejnych tomach. A tak pozostało wrażenie, iż to kolejna kalka: zwykła dziewczyna zostaje przemieniona w coś niezwykłego, wpada w oko jednemu z najpotężniejszych wampirów... i okazuje się, że ta zwykła dziewczyna - zupełnie przypadkiem - ma wpływową rodzinę, dziadka zaangażowanego w sprawy nadprzyrodzone oraz przyjaciółkę z odpowiednią wiedzą.
Cóż, tej książki nie polecam.
Nie przeszkadza mi, gdy bohaterowie - zanim się ze sobą zejdą - spotykają się z kimś innym. Nie przepadam za trójkątami, ale staram się nie krzywić na nie zbytnio. I tutaj również starałam się czekać cierpliwie na rozwój wątku romantycznego, lecz kolejne sceny budziły mój coraz większy niesmak - autorka nie tylko wprowadziła (zasugerowała?) trójkąt, ale też zaserwowała kilka scen, które dla mnie przekreśliły opcję wiarygodnego romansu. Gdyby jeszcze ktoś inny - nie Ethan - miał się okazać partnerem Merit, nie przeszkadzałoby mi to. Podejrzałam jednak okładki kolejnych tomów i wynika z nich, że romans rozpala się powoli, jednakże zdecydowanie w tym kierunku. Nie jest dla mnie interesujący bohater (jako bohater romansu), który składa łóżkową propozycję w chwili, gdy w pokoju tuż obok czeka jego aktualna dziewczyna. Albo - kiedy Merit przypadkiem nakrywa go w trakcie seksu, ten nie tylko nie przerywa, lecz wręcz patrzy na nią z nadzieją. Ugh... Ostatecznie zniechęciła mnie scena pod sam koniec, gdy Ethan praktycznie zmusił Merit do spotykania się z innym mężczyzną, tylko po to, by on sam mógł osiągnąć doraźne polityczne korzyści.
Przełknęłabym może nieprzekonujący wątek romantyczny, gdybym znalazła w "Some Girls Bite" coś innego wartego uwagi. Ale... akcji tam właściwie nie ma (przez większość czasu Merit zastanawia się, co powinna teraz ze sobą zrobić; w przerwach przerzuca się żarcikami z przyjaciółmi). Śledztwo dotyczące ataku na Merit toczy się poza książką, czytelnik od czasu do czasu informowany jest o ustaleniach (napięcie: zerowe). Sama bohaterka jest... Nijaka. Niby stawia się hardo i pyskuje, ale najlepiej to jej wychodzą pogaduszki ze współlokatorką oraz opychanie się śmieciowym jedzeniem. Jej język nie wskazuje na kogoś, kto studiował średniowieczną literaturę, a choć ubiera się - co jest wielokrotnie podkreślane - bardzo luzacko, bez trudu w ułamku sekundy potrafi rozpoznać garnitur od Armaniego (co również jest wielokrotnie podkreślane). Miałam wrażenie, iż autorka poświęciła więcej uwagi opisom strojów niż akcji. Pojawiły się elementy, które aż prosiły się o rozwinięcie (przede wszystkim nadzwyczajna moc Merit jako nowego wampira) lub przynajmniej zasugerowanie czytelnikowi, iż zostaną rozbudowane w kolejnych tomach. A tak pozostało wrażenie, iż to kolejna kalka: zwykła dziewczyna zostaje przemieniona w coś niezwykłego, wpada w oko jednemu z najpotężniejszych wampirów... i okazuje się, że ta zwykła dziewczyna - zupełnie przypadkiem - ma wpływową rodzinę, dziadka zaangażowanego w sprawy nadprzyrodzone oraz przyjaciółkę z odpowiednią wiedzą.
Cóż, tej książki nie polecam.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz