sobota, 15 lipca 2017

"The Talon of the Hawk" Jeffe Kennedy


Po przyjemnym zaskoczeniu, jakim był drugi tom serii "The Twelve Kingdoms" Jeffe Kennedy (opinia o pierwszej części - tutaj, o drugiej - tutaj), nie wahałam się zbytnio sięgając po trzeci tom. "The Talon of the Hawk" z jednej strony utrzymała tendencję i okazała się lepsza od poprzedniej części, z drugiej strony - drażniła mnie tymi samymi elementami co wcześniejsze tomy.
 A HEAVY CROWN

Three daughters were born to High King Uorsin, in place of the son he wanted. The youngest, lovely and sweet. The middle, pretty and subtle, with an air of magic. And the eldest, the Heir. A girl grudgingly honed to leadership, not beauty, to bear the sword and honor of the king.

Ursula’s loyalty is as ingrained as her straight warrior’s spine. She protects the peace of the Twelve Kingdoms with sweat and blood, her sisters from threats far and near. And she protects her father to prove her worth. But she never imagined her loyalty would become an open question on palace grounds. That her father would receive her with a foreign witch at one side and a hireling captain at the other—that soldiers would look on her as a woman, not as a warrior. She also never expected to decide the destiny of her sisters, of her people, of the Twelve Kingdoms and the Thirteenth. Not with her father still on the throne and war in the air. But the choice is before her. And the Heir must lead…

Tym razem narracja prowadzona była z perspektywy najstarszej spośród trzech sióstr. Ursula, następca tronu i prawa ręka ojca, jest moim zdaniem najciekawszą z bohaterek trylogii: pozornie najmniej kobieca, najmniej atrakcyjna, najtwardsza i z niezrozumiałych powodów lojalna ojcu-tyranowi. Interesowało mnie wyjaśnienie, w jaki sposób narodziło się to przywiązanie. Historia Ursuli okazała się ani łatwa ani przyjemna i właściwie należałoby w tym miejscu zamieścić ostrzeżenie dla czytelników wrażliwych na przemoc.

Co mi przeszkadzało, to - podobnie jak we wcześniejszych tomach - fakt, iż przełom w nastawieniu bohaterki do siebie i świata nastąpił w związku z rozbudzeniem w niej "prawdziwej" namiętności. Zasadniczo nie mam nic przeciwko wykorzystaniu seksu jako elementu fabuły, jednakże przeszkadza mi, jeżeli to seks jest jedynym (względnie najważniejszym) katalizatorem przemiany bohaterki. Zupełnie, jakby sama nie potrafiła się odnaleźć, nie potrafiła powalczyć o swoje życie, dopóki nie prześpi się z (właściwym) mężczyzną

Ursula, jaką poznajemy w pierwszych dwóch tomach, jest osobą pewną siebie, twardo stąpającą po ziemi, zdecydowaną i znającą swoją wartość. Doskonała wojowniczka i dowódca, prawa ręka ojca. Ursula, którą poznajemy na początku "The Talon of the Hawk" niczego nie traci z tej postawy, lecz okazuje się być kobietą bardzo samotną. Mimo to odważnie unosi głowę, radzi sobie ze wszystkim, co zrzuca na nią los. Pomimo okropnego dzieciństwa i straszliwej traumy wywalczyła swoją pozycję i potrafi ją utrzymać. Być może jej dotychczasowe życie nie było kompletne - nie było w nim miejsca na miłość do partnera - ale czy to oznaczało, że Ursula potrzebowała pomocy w tym zakresie?

Harlan jest  mężczyzną inteligentnym i czarującym, łagodnym i zdecydowanym, przewidującym, cierpliwym i fanatycznie opiekuńczym (i nie, nie jest aaaaaani odrobinę wyidealizowany :)), lecz jego ciągłe prośby, sugestie, by rozważyła inne możliwości, trochę mnie drażniły. Kiedy kobieta odmawia, raz, drugi, trzeci, to może naprawdę nie chce? Ok, książka jest romansem, zatem ta miłość "musiała" rozkwitnąć, gdzieś jednak pojawia się pytanie, czy jeśli bohaterka nie chce spróbować miłości, jeśli akceptuje, że czegoś tam jej w życiu brakuje, ale nie ma ochoty tego zmieniać, to czy narzucanie się jej z uczuciami nie stanowi formy przemocy... Ten wątek budził we mnie pewien niesmak. Nie potrafię określić, czy taki sposób przedstawienia historii Ursuli i Harlana wynikał ze świadomej maniery autorki czy też wkradł się niechcący, sprawił jednak, iż romans między główną parą - pomimo całej doskonałości Harlana - jakoś tak mi zgrzytał.

Inne aspekty rozwoju bohaterki, jej historia z dość traumatycznym dzieciństwem, trudnymi doświadczeniami oraz ich wpływem na jej życie, została przedstawiona moim zdaniem dość wiarygodnie i może dlatego książka mimo wszystko mi się podobała. Nawet jeśli Harlan nie miał żadnych wad :D
 
PS. Czy stałoby się coś złego, gdyby modelka na okładce była nieco pełniej ubrana? Czy naga skóra jest obowiązkowa przy książkach skategoryzowanych jako romans?? Bo z treścią okładka ma to niewiele wspólnego.
 







 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...