Sobotnie, majowe popołudnie. Ciepłe i leniwe. Jest pusto, najwyraźniej zabawa na świeżym powietrzu znów przegrywa z nowymi technologiami. Krążę z Młodą po placyku zabaw, ćwiczymy stawianie tych pierwszych, koślawych kroczków. Wkrótce dołącza do nas dziewczynka, 5-latka zgodnie z jej własnym oświadczeniem. Uroczy kucyk, bluzeczka w kratkę i szorty. Od słowa do słowa dowiaduję się, jak ma na imię, do którego przedszkola chodzi, że bardzo lubi bawić się z małymi dziećmi, a na placyku pilnuje jej siostra, 9-latka w różowej spódniczce. Wskazana palcem siostra podchodzi do nas.
- Nasz brat nas bije i mówi brzydkie słowa. Bo on ma 17 lat - wyjaśnia spokojnie dziewczynka.
- A w przyszłym roku skończy 18 lat - dodaje jej siostra. - I mama mówi, że wtedy będzie mógł pić wódkę.
Och.
Młoda skupia się na badaniu śrubek w sprężynowym bujaku, więc obie dziewczynki proponują, że zrobią mi ciasto. Czemu nie? Już po chwili na bujaku ląduje "szarlotka" z trawy. Bawimy się w wymyślanie innych ciast, smaków lodów i polew, w wybieranie soków. Młoda jest zachwycona, nawet jeśli niewiele z naszej rozmowy rozumie.
W ramach podziękowania za "ciasto" wyciągam z wózka notes i oferuję, że coś im narysuję. Kiedy kiwają główkami, pytam o temat. Myszka Minnie. Nie pamiętam, jak Minnie wygląda, na szczęście dziewczynkom rysowanie idzie lepiej niż mnie. Potem szkicuję im stolik, przy którym "jadłyśmy" i nasze sylwetki, obie siostry dorysowują szczegóły.
Młoda zaczyna się niecierpliwić, robię więc z nią kółko dookoła placyku zostawiając dziewczynki z notesem oraz ołówkiem. Ta młodsza, pięciolatka, coś zawzięcie rysuje. Kiedy wracam, pokazuje mi gotowy obrazek.
Nie chcę się pomylić, więc na wszelki wypadek pytam, co przedstawia.
- To jest mój tata, który jest pijany i idzie zataczając się.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz