Z założenia nie piszę o książkach, których nie dałam rady doczytać do końca - bo jak oceniać coś, z czym się nie zapoznałam? Niektóre jednak pozycje zasługują na "wyróżnienie". Tym razem udało mi się przeczytać 60 stron ze 185, więc poniższe uwagi odnoszą się do początkowych 1/3 książki. Choć właściwie to samo mogłabym napisać już po lekturze pierwszego rozdziału.
The government knows
that Daphne Urban is a vampire, and they have an ultimatum: spy for
them, or be killed. The choice is easy. She can speak 13 languages, has a
genius IQ, and has escaped detection for nearly five hundred
years-making her perfect for Team Darkwing. Her first mission is to get
close to Bonaventure, a shady arms dealer with an unexpected gift for
seduction. But when Darius, a darkly sexy vampire slayer, begins chasing
her, Darius is torn between desire and duty. For his lithe, young prey
is also his ultimate temptation.
Tak sobie myślę, że gdybym uważniej przeczytała opis z okładki, wiedziałabym, że tą pozycję lepiej omijać z daleka. Zainteresowała mnie wzmianka o sprytnej bohaterce, a jej zaangażowanie w działalność agencyjno/szpiegowską, dość charakterystyczne dla urban fantasy/PNR nie wyglądało źle.
Fabuła w wielkim skrócie: Daphne Urban, 500-letnia wampirzyca, zostaje zmuszona do pracy dla jednej z rządowych agencji wywiadowczych. Jej celem są handlarze bronią, terroryści zagrażający bezpieczeństwu USA. Podczas wypełniania misji spotyka szpiega z konkurencyjnej agencji i - choć zobowiązana została do zachowania ścisłej tajemnicy - radośnie omawia z nim wszystkie szczegóły, by niezwłocznie wskoczyć do łóżka. To jeszcze nie byłoby dziwne, zważywszy na dwustuletni celibat Daphne, gdyby nie to, że autorka poświęca więcej uwagi owej scenie łóżkowej niż szczegółom misji. Ach, i przy okazji dowiadujemy się, jak naprawdę zginął George Byron (tak, ten Lord Byron), a także które marki ubrań lubi bohaterka. Uroczo.
Każda fikcyjna historia zakłada u
czytelnika tolerancję dla określonego poziomu... no właśnie - fikcji. Ilość fikcji w
danej książce oraz to, ile dany czytelnik gotów jest zaakceptować, decydują
o tym, czy książka będzie mu się podobać (to w uproszczeniu, bo przecież czasem szukamy czegoś lekkiego na wolny wieczór, a czasem chcemy wziąć na ząb coś ambitniejszego).
Mój poziom tolerancji jest dość
wysoki - musi być, skoro uwielbiam gatunki fantasy, paranormal romance
czy urban fantasy. Potrafię zaakceptować najdziwniejsze stworzenia,
różne moce, magiczne interwencje etc. Ale nie znoszę niekonsekwencji i błędów
logicznych, naciąganych zdarzeń, które mają uzasadnić rozwój fabuły.
W przypadku książki Savannah Russe niekonsekwencje zaczynają się już od opisu na okładce. Wampir o ilorazie inteligencji na poziomie geniusza, który tak łatwo daje się złapać? Ten wysoki poziom inteligencji oraz zdobyte przez wieki doświadczenie w
sztuce manipulacji i zwodzenia podkreślane są w tekście wielokrotnie,
aby wbiło się czytelnikowi w pamięć - jest to zdecydowanie potrzebne, gdyż zachowanie bohaterki nijak nie wskazuje, by posiadała rzeczone cechy. Wręcz przeciwnie. Daphne praktycznie w każdej scenie: ignoruje swoje instynkty i daje się zaskoczyć.
Poza tym - tak serio? Blisko 500-letni wampir, który boi się przejść wieczorem podejrzaną dzielnicą? I to wampir, który - co znów podkreślane jest w treści książki - poznał sztuki walki i przez jakiś czas bawił się w ninja, wampir o nadnaturalnie czułych zmysłach, wampir, któremu wyrastają potężne pazury i kły (co zresztą decyduje o wciągnięciu na listę członków agencji)? Wampir, który jest zbyt niebezpieczny, by biegać samopas?
Nieprzyzwoicie bogaty wampir (te pękate konta w Szwajcarii i kolekcja luksusowych ciuchów), który jeździ metrem i rozgląda się trwożliwie dookoła? Wampir, którego po wiekach egzystencji nie stać na wygodne załatwienie sobie nowych dokumentów i który musi zdawać się na usługi niepewnego typka (vide podejrzana dzielnica)? Dość wiekowy już wampir zachowujący się niemal jak nastolatka, raz po raz tracący nad sobą panowanie? I wreszcie - wampir, który urodził się we Włoszech, żył w kilkunastu różnych krajach, daje się przekonać argumentami o konieczności walki za amerykański styl życia i spokojny sen obywateli. A agencja, która gwarantuje sobie współpracę Daphne groźbą natychmiastowej egzekucji (to tak równolegle do odwoływania się do jej patriotyzmu), zapewnia, że wampirzyca będzie pod obserwacją 24/7, po czym ignoruje, że ta spotyka się publicznie z członkiem innej agencji, by omówić z nim szczegóły super tajnej akcji.
I mogłabym tak wymieniać dalej, np. szefa Daphne, który nienawidzi wampirów, ale dotąd nie wiedział, jak naprawdę wyglądają po przemianie. Powiedziałabym wręcz, że to książka z gatunku tych, gdzie autorka ma pomysł na parę scen erotycznych i koniecznie chciałaby je napisać, ale ponieważ pomiędzy nimi musi być jakaś fabuła, to naprędce coś wymyśla, nie zważając, czy będzie miało to jakikolwiek sens, czy będzie spójne, dorzuca szczegółowe opisy tak wielu postaci, jak uda się wcisnąć - i gotowe!
No i proszę, napisałam całkiem sporo. Najwyraźniej ta książka wzbudziła we mnie większe emocje niż na to zasługuje. A - sprawdzam jeszcze szybko - w serii "Darkwing Chronicles" jest pięć tomów... Ojejku!
No i proszę, napisałam całkiem sporo. Najwyraźniej ta książka wzbudziła we mnie większe emocje niż na to zasługuje. A - sprawdzam jeszcze szybko - w serii "Darkwing Chronicles" jest pięć tomów... Ojejku!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz