wtorek, 25 kwietnia 2017

"Silent in the Grave" Deanna Raybourn


Romans historyczny? Wiktoriański kryminał? Trudno zaklasyfikować tą książkę, bo ani wątek romantyczny nie wydaje się tu najważniejszy (szczególnie, że nie został w tym tomie zakończony), ani też prowadzone przez bohaterów śledztwo nie przyćmiewa innych elementów fabuły. Książka Deanny Raybourn, pierwszy tom historii Julii Grey, jest pięknie napisana, może chwilami przydługa, na swój sposób jednak wciągająca, natomiast główna bohaterka - okazuje się wyjątkowa w swojej normalności.


"LET THE WICKED BE ASHAMED, AND LET THEM BE SILENT IN THE GRAVE."
These ominous words, slashed from the pages of a book of Psalms, are the last threat that the darling of London society, Sir Edward Grey, receives from his killer. Before he can show them to Nicholas Brisbane, the private inquiry agent he has retained for his protection, Sir Edward collapses and dies at his London home, in the presence of his wife, Julia, and a roomful of dinner guests.

Prepared to accept that Edward's death was due to a long-standing physical infirmity, Julia is outraged when Brisbane visits and suggests that Sir Edward has been murdered. It is a reaction she comes to regret when she discovers the damning paper for herself, and realizes the truth.

Determined to bring her husband's murderer to justice, Julia engages the enigmatic Brisbane to help her investigate Edward's demise. Dismissing his warnings that the investigation will be difficult, if not impossible, Julia presses forward, following a trail of clues that lead her to even more unpleasant truths, and ever closer to a killer who waits expectantly for her arrival.

Akcja toczy się w Wielkiej Brytanii, w latach 80-tych XIX wieku. Już pierwsze zdanie wprowadza czytelnika w specyficzny klimat opowieści:

“To say that I met Nicholas Brisbane over my husband's dead body is not entirely accurate. Edward, it should be noted, was still twitching upon the floor.”

Historia opowiedziana została z perspektywy Julii Grey, w formie jej wspomnień. Z jednej strony pozwalało to lepiej poznać bohaterkę, śledzić to, jak w miarę rozwoju wydarzeń zmieniała się i wychodziła ze skorupy, z drugiej - chwilami irytowało, kiedy rozdział kończył się słowami w rodzaju: "wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to był błąd".

Główną bohaterkę poznajemy w dniu śmierci jej męża. Z początku niewiele się dzieje - wprowadzona zostaje rodzina Julii (niemal każdy z jej krewnych okazuje się wyjątkową... osobowością), a sama Julia pogrąża się w dziwnym otępieniu. Dziwnym, gdyż prawda o tym, jak naprawdę wyglądało jej małżeństwo, odsłaniana jest stopniowo. Kiedy tajemniczy Nicholas Brisane przychodzi z informacją, iż mąż Julii został najprawdopodobniej zamordowany, Julia nie chce o tym słyszeć. Dopiero gdy sama znajduje jeden z liścików z pogróżkami, zwraca się do Nicholasa z prośbą o pomoc w ustaleniu prawdy.


Książkę... czytało się bardzo powoli. Autorka posługuje się pięknym językiem, nie spieszy się z opisami i pozwala smakować te najprostsze sceny. Choć lektura sprawiała mi ogromną przyjemność, przez znakomitą większość rozdziałów (poza końcówką, gdy akcja przyspieszyła) mogłam czytać zaledwie po parę stron, po czym robiłam sobie przerwę. Nie potrafię powiedzieć, czy spowodowało to nieco bardziej wymagające słownictwo niż to, do którego jestem przyzwyczajona, czy też specyficzna atmosfera - mijały miesiące, w czasie których Julia snuła się po domu, robiła porządki, czasem wychodziła na spacer i... nic poza tym. Akcja książki obejmuje ponad rok czasu i nie ma tu szybkiego przewijania.

Mimo to byłam tą lekturą zauroczona.

Źródło. Autorką rysunku jest Doris z Disanthus - ta sama artystka, która przygotowała m.in. ilustracje do "Innkeeper Chronicles" Ilony Andrews.
Przede wszystkim podobały mi się sceny z udziałem rodziny Julii. Lubię wyraziste, ciekawe osobowości - takie jak przewrotna starsza siostra Portia (mieszkająca całkiem oficjalnie z kochanką), ciotką nazywaną przez rodzinę Ghoulem (nie bez powodu!), czy głowa rodziny Marchów, Ojciec (tak, tak, całą dziesiątka jego dzieci mówiła o nim z wielkiej litery), który dość nietypowo podchodzi do wychowywania swoich latorośli:

“My face grew hot. "We were discussing the investigation," I told him quickly. "He was here a quarter of an hour at the most."
Father smiled at me sadly. "My dear girl, if you din't know what mischief can be gotten up to in a quarter of an hour you are no child of mine.” 

Również Nicholas Brisbane wybija się ponad przeciętność - przystojny i sprytny detektyw, wyjątkowo inteligentny i (przynajmniej z pozoru) bardziej zainteresowany dochodzeniem niż Julią. Jak już wspomniałam, wątek romantyczny nie zamyka się w tym jednym tomie, lecz scala całą serię (z tego, co podejrzałam, jest w niej już pięć tomów i kilka krótszych opowiadań). Na pocieszenie pozostają tajemnice związane z osobą oraz z przeszłością Brisbane'a.

“Of course, he was absolutely correct, it was no concern of mine. So naturally I thought about it - excessively.”

Na tym tle Julia wydaje się niemal nijaka: cicha, niezdecydowana, snująca się jedynie bezwolnie po domu. Trzydziestolatka (+/- 1 rok) po kilku latach małżeństwa, niewyróżniająca się ani urodą ani charakterem ani szczególnymi talentami. Przynajmniej taki jest punkt wyjścia. Ze względu na to, iż Julia jest narratorką, czytelnik ma okazję prześledzić, jak zmienia się jej nastrój i nastawienie. 

Zwykle wolę bohaterki, które są pewne siebie, w stanowczy sposób biorą sprawy w swoje ręce i działają, a nie ograniczają się do rozmyślań. Dlatego zaskoczyło mnie, jak bardzo polubiłam Julię. Ona jest... normalna. Nie jest typem bohaterki, która w przebraniu biega po dachach czy bije się ze złoczyńcami. Reaguje tak bardzo po ludzku - czasem strachem, czasem oburzeniem. Potrafi przyznać się do błędu, potrafi przeprosić, potrafi też bronić swojego stanowiska, a do tego ma poczucie humoru. Choć miesiące jej żałoby wydają się ciągnąć w nieskończoność (bez obaw, Julia nie opłakuje męża aż tak), autorka pokazuje w subtelny sposób, jak kobieta się zmienia - uświadamia sobie, jak wyglądała jej rola w małżeństwie, jak wyglądało jej życie, czego właściwie chciałaby od samej siebie. Te opisy, stopniowa przemiana Julii, są moim zdaniem największym atutem książki. Dzięki nim Julia staje się bardzo wiarygodną postacią - kimś, kogo czytelnik dobrze zna i rozumie.

“She left me then, surrounded by my extravagantly simple finery and I sat for a long time, uncomfortable both with the person I had been and the person I was finally becoming. Caught between the two of them, I felt rather lonely, as one often does with a new acquaintance.”

Źródło - jak wyżej.
Choć to prowadzone przez Nicholasa i Julię dochodzenie w sprawie śmierci jej męża stanowi oś fabuły, autorka wiele uwagi poświęca kwestiom społecznym. Znakomita większość książek historycznych - tych z wątkami romantycznymi - skupia się na postaciach pochodzących z uprzywilejowanych warstw społecznych. Nawet, jeśli pojawia się ktoś ubogi, to prędzej czy później okaże się, iż to zaginiony przed laty dziedzic (dziedziczka). W "Silent in the Grave" autorka nie próbuje wciągać czytelników w losy służby (choć mają swoje role do odegrania - nie są tylko pojawiającymi się w tekście imionami), wielokrotnie za to nawiązuje do tematu nierówności społecznych (związanych z urodzeniem), uprzedzeń (dotyczących m.in. pochodzenia czy religii), zależności kobiet od mężczyzn. Możemy współczuć Julii, która jako młoda wdowa została praktycznie wypchnięta poza towarzystwo (przez pierwszy rok żałoby nie wolno jej uczestniczyć w żadnych spotkaniach towarzyskich, później natomiast - jak sama ocenia - z różnych powodów nie ma co liczyć na zaproszenia), jednakże nijak się to ma do sytuacji jej służących (ciekawa scena, gdy Julia przeszukuje pokoje m.in. Morag i Magdy) czy pani Birch. Los kobiet, które miały mniej szczęścia w życiu, przedstawiony został bez upiększania, w sposób, który pozwala docenić, że dziś żyjemy w innych realiach (choć czy aby na pewno?).

Co ciekawe, w książce Deanny Raybourn to Julia ma wyższą pozycję społeczną, jako córka earla, wdowa po baronie, zresztą całkiem bogata wdowa. Nicholas natomiast zarabia na życie pracą, a jego pochodzenie jest nieco skomplikowane.

Samo śledztwo okazuje się trudne - nie tylko w znaczeniu napotkanych zagadek, ale i nieprzyjemnych odkryć, jakie czekały na Julię. Rozwiązanie tajemnicy nie jest oczywiste, intryga została dość dobrze skonstruowana (choć związane z nią napięcie rozmywa się nieco ze względu na objętość książki), natomiast zakończenie pozostawia nieco niekomfortowe uczucie, że winni tak naprawdę wcale nie zostali ukarani. Tego ostatniego jednak nie uważam za wadę.

"Silent in the Grave" czytałam powoli i przez chwilę miałam wątpliwości, czy uda mi się ją skończyć, lecz teraz już wiem, że będę chciała zajrzeć do następnej części :)

***

Father waved a hand. "A simple life is a dull life, my pet. Now, tea? Or something more medicinal, like brandy?"
I shuddered. "Tea, thank you. Brandy always reminds me of the cough preparations Nanny forced us to drink as children."
He rang the bell. "That is because it was brandy. Nanny always said the best remedy for a cough was
cherry brandy, taken neat."
That did not surprise me. Nanny had always been one for ladling dubious remedies down our throats. It was a wonder she never poisoned one of us.
 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...